30 lipca 2012

"Zielone wzgórza nad Soliną"



Zielone wzgórza nad Soliną,
i zapomnianych ścieżek ślad.
Flotylle chmur z nad lasów płyną,
wędrowne ptaki goni wiatr.

A dalej widzisz już horyzont,

do nas z odległych wraca stron.
I to już wieczór nad Soliną,
i cisza która zna mój dom.

Nad rzeką noc,w uliczce znów,

liczy ogniki gwiazd.
Uśmiechnij się,na pewno tu,
wrócisz nie jeden raz.

Zielone wzgórza nad Soliną,

okrywa szarym płaszczem mrok.
Nie żegnaj się,choć lato minie,
spotkamy się tu,znów za rok.

Janusz Kondratowicz




29 lipca 2012

Upał




Żar z nieba bije
w bezwietrznej ciszy.
Szukam ochłody.
Pies ledwo dyszy.

Trawnik przed domem
z tego gorąca,
zamienił zieleń
na kolor słońca. 

Tak jak w tropikach,
słońce dokoła.
Nie znajdę cienia.
Czy przeżyć zdołam?

Maria Borcz




23 lipca 2012

Irysy




Ciemnych irysów dostałem pęk,
Nie wiem od kogo.
Serce me drżący ogarnął lęk,
Ciemnych irysów dostałem pęk
I patrzę na nie z dziecinną trwogą:
"Co też te kwiaty mi przynieść mogą?"
— Lęk.

I list dostałem. Słowa: "Bez słów"
Jeno w nim były.
...Jak tchnienie dawnych najdroższych bzów,
Żal mi przyniosły słowa: "Bez słów"...
Śród wspomnienia słodkiej bezsiły
Znów mi się oczy twoje przyśniły,
Znów...

16 lipca 2012

KIEDYŚ I DZIŚ



Kto dziś pamięta te dawne lata?
w bzach i jaśminach schowana chata.
Na dachu złote słomy poszycie
pod oknem malwy w pełnym rozkwicie.

Skrzypiący żuraw, stągwie drewniane
sztachety w płocie nie malowane.
Garnki gliniane, pościele lniane
echo kijanek, wcześnie nad ranem.

I polne kwiaty, zioła, jagody
sad antonówek pięknej urody.
Poziomki w lesie, dorodne grzyby
teraz też mamy - ale na niby.

A wieczorami koncerty żabie
zielona rzęsa na dzikim stawie.
Wąsate raki na szczypcach grały
smaku fenolu nie wyczuwały.

Na łąkach konie i mleczne krowy
dzwoniły pęta, oraz podkowy.
Słodka to była dla nich niewola
nie znały strachu plagi Ebola.

W sadzawce, stawie, zwyczajnym rowie
gdzie smukłe trzciny, dzikie sitowie.
Mleko chłodzili w blaszanych kanach
na wierzchu pyszna, żółta śmietana.

Na liściach chrzanu bochenki chleba
krzyżem znaczone - prośba do nieba.
Siwa kapusta z grochem i kaszą
kraszona była sadłem, kiełbasą.

W oberżach lały się stare wina
nie oszczędzano nawet węgrzyna.
Cne śliwowice i pitne miody
oraz dziewice średniej urody.

Wciąż na kopciuszki był popyt wielki
które traciły z nóg pantofelki.
Dzisiaj pod lasem stoi ich szereg
i gubią majtki - nie pantofelek.

Jeśli chcesz wiedzieć co mgła osłania
starodruk sięga aż do zarania.
Wtedy ludziska świat szanowali
kromka upadła - wnet całowali.

A teraz pełne śmietniki chleba
kwitnącą pleśnią - skarga do nieba.
A ludzie szemrzą, że ciągle mało
może przypomnieć by się przydało?

Sabrina 



 

3 lipca 2012

Róża



Ach, ta róża! ach, ta róża!
Co się w twoje okno wdziera,
Na pokusy mnie wystawia,
Sen i spokój mi odbiera...

Wciąż z zazdrością myślę o niej,
Choć jej nie śmiem dotknąć ręką,
Bo mnie gniewa, że bezkarnie
Patrzy nocą w twe okienko.

Radbym nieraz rzucić wzrokiem,
Błądząc w wieczór po ogrodzie,
Radbym dojrzeć... ale zawsze
Stoi róża na przeszkodzie!

Ona winna! ona winna,
Że ciekawość moją drażni,
Bo gdzie sięgać wzrok nie może,
Sięga sita wyobraźni.

Odtwarzając piękność twoją
Coraz bardziej tracę głowę,
Zamiast pączków, zawsze widzę
Twe usteczka karminowe.

A gdy jeszcze wonne kwiaty
Poosrebrza blask księżyca,
Wtedy, wtedy w każdej róży
Widzę tylko twoje lica.

A myśl coraz dalej biegnie
I wypełnia postać cudną,
I odsłania wszystkie wdzięki...
Bo fantazję wstrzymać trudno.

Widzę ciebie na wpół senną,
Snem rozkoszy romarzoną,
Widzę włosów splot jedwabny,
Śnieżną falą drżące łono.

I te usta, co miłośnie
Wpół otwarte chcą czarować,
I rozważam: co za rozkosz,
Takie usta pocałować!

Krew się ogniem w żyłach pali,
Chcę ten obraz pieścić wiecznie...
Lecz przy róży pod okienkiem
Stać młodemu niebezpiecznie.

Gdybym tylko mógł być pewny,
Że cię, piękna, nie oburzę,
Byłbym, byłbym już od dawna
Pod twym oknem zdeptał różę.