Spod nóg tryskały kwiaty ziemi.
Dokąd,ach dokąd wędrujemy?
Te kwiaty miały dziwną czerwień.
Rosły nam w ustach róży ciernie.
Noc całą szliśmy pod sosnami.
Szły sosny we śnie razem z nami.
Bez końca śnił się sen o lesie.
Za nami wlókł się smutny wrzesień.
Wrzosy,wrzosy lila mgła.
Gdzieś we wrzosach chłopak padł.
O poranku kroplą rosy,zapłakały nad nim wrzosy.
Nikt nie mówił zbędnych słów,gdy wyrastał w lesie grób.
Czasem tylko wiatr niósł głosy-to szumiały polskie wrzosy.
Dziś inne kwiaty z naszej ziemi,w krąg wyrastają,gdy idziemy.
Gdy czasem razem z dziewczynami,stajemy cisi pod sosnami.
Coś wtedy śpiewa w starych sosnach,
o dawnych czasach i o chłopcach.
Ginęli tu w zielonym lesie,
kiedy liliowy płonął wrzesień.
Wrzosy,wrzosy...
/Maria Warzyńska/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz