14 kwietnia 2011

Spokojność



Zbudzić się,zerwać,uchylić firanek,
Wyjrzeć w kwietniowy,błękitny poranek,

Gdzie tylko wierzby kwitnące się złocą
I tylko brzozy białym pniem migocą-
A na toń niebios,wiosenną i bladą,
Fioletową sieć gałązek kładą...

Obejść kasztany,których pąki,lśniące
Nowymi soki,łowią chciwie słońce
I główki śmiało w przestrzeń prą błękitną,
Czując,że jutro w śnieżną kiść zakwitną...

Chodzić po słońcu-powoli-jak we śnie,
Wkoło sadu,gdzie kwitną czereśnie,
U węgła domu przystanąć-posłuchać,
Bo już gołębie zaczynają gruchać
I wilga gwizdze w południe nad sadem,
Gdy owad w trawie goni się z owadem.
A wieczór kiedy gwiazdy wyjdą z toni
Błękitnej,słowik pieśń swą ślubną dzwoni,
Dziwiąc się wielkiej księżycowej łodzi,
Co z białym żaglem na Ocean wschodzi.

Słuchać tej pieśni,która pierś rozpiera
Ogromnej ziemi i w niebie zamiera,
Ginąc w tej woni sadów i błękicie,
Pić to wkoło budzące się życie
I czuć z wszechświatem,nie pragnąc dla siebie
Serca na ziemi ni gwiazdy na niebie
Nic nie zamarzyć,nie kochać,nie żądać.

W przeszłość się tęsknym okiem nie oglądać
Ani nie czekać,czy z tą nową wiosną
Z mogił zaklęsłych niezabudki wzrosną...
I wierzyć tylko,że gdy płomyk zgaśnie,
Serce na wieczność-jak na zimę-zaśnie.
Konstanty Maria Górski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz